New: 🍿 #55: Kiedy nic nie wychodzi, masz trzy wyjścia.
Jak pomóc sobie wyjść z kryzysu i sięgnąć gwiazd!
Kiedy nic nie wychodzi, masz trzy wyjścia.
A najlepiej zastosować wszystkie na raz.
Faworytem do zdobycia złotego medalu w łyżwiarstwie szybkim na igrzyskach olimpijskich w 1988 i 1992 była ta sama osoba - Dan Jansen. I to na obu dystansach - zarówno na 500, jak i 1000 metrów. Niestety, na obu nie spełnił pokładanych w nim nadziei, nie zdobył ani jednego medalu, co więcej nie ukończył żadnego biegu, o czym nie omieszkali bezlitośnie napisać dziennikarze. Nazywając jego występy najgorszymi porażkami w historii sportu i kolejnym zawodem łyżwiarza.
Agent zawodnika postanowił poszukać wsparcia u psychologa sportowego dr. Jima Loehra. Po krótkiej rozmowie okazało się, że na kilka godzin przed występem na igrzyskach w 1988 Dan Jansen dowiedział się o niespodziewanej śmierci jego 27-letniej siostry. To zupełnie rozłożyło go psychicznie i nie był w stanie podjąć równej walki z przeciwnikami.
Doktor Loehr wiedział, że musi zająć się mentalną odbudową zawodnika i "albo będzie mistrzem olimpijskim albo największym przegranym w historii sportu". Był jednak drugi problem. Okazało się, że Jansen, o ile uwielbiał startować na dystansie 500 metrów, o tyle nienawidził startów na pełen kilometr. Było to o tyle ciekawe, że po przeanalizowaniu wielu nagrać ze startów Jansena wszyscy doszli do wniosku, że największą szansę na złoty medal zawodnik ma właśnie na dystansie 1000 metrów.
Konieczna była jednak zmiana nastawienia zawodnika do tej konkurencji z negatywnego na pozytywne i zbudowanie nowej historii o tym dystansie, którą miał opowiadać sobie w swojej głowie. Jego koronnym zadaniem stało się codzienne pisanie na górze swojego dziennika treningowego słów "Kocham 1000". Przez całe dwa lata, aż do startu na kolejnych igrzyskach w Lillehammer w 1994 roku.
Drugim działaniem była zmiana perspektywy i postrzegania głównego celu, jakim był złoty medal. Jansen miał o tym zapomnieć, a skupić się na samej przyjemności jeżdżenia na łyżwach. Miał sobie przypomnieć o radości startowania na zawodach i trenowania łyżwiarstwa szybkiego.
Z taką mentalnością Jansen stanął na starcie zawodów na 1000 metrów na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Lillehammer zdobywając swój pierwszy złoty medal, a przy okazji pobijając rekord świata na tym dystansie.
Strategia 1
Zwróćcie uwagę na to, że kiedy czegoś bardzo chcemy, to często nie udaje nam się tego osiągnąć. A kiedy nie próbujemy, zwykle przychodzi samo. To zasada odwróconego wysiłku
zaproponowana przez brytyjskiego filozofa Alana Wattsa. Sugeruje, że im bardziej mamy obsesję na punkcie osiągnięcia czegoś, tym bardziej oddalamy się od celu. Z drugiej strony, zwolnienie i spojrzenie na sprawy z innej perspektywy, w sposób bardziej przemyślany i bez tak zwanego "spinania" się, może przynieść nieoczekiwanie dobre wyniki. Więzień trzech obozów koncentracyjnych i późniejszy autor słynnej książki "Człowiek w poszukiwaniu sensu" Viktor Frankl powiedział kiedyś, że "szczęście jest jak motyl. Im bardziej go gonisz, tym szybciej odlatuje". Kiedy Jansen przestał myśleć o złotym medalu, paradoksalnie zdobył złoty medal. Nie próbował już łapać motyla. Po prostu podziwiał jego piękno.
Strategia 2
W swojej pracy z setkami światowej klasy sportowców, Dr. Loehr przez wiele lat słuchał historii, jakie ludzie opowiadają sobie. To podstawa do tego, czy są w stanie odnieść sukces czy nie. Czy sami sobie zaprzeczają czy wręcz przeciwnie - sprawiają, że czują się najlepsi na świecie. Jeśli przypomnicie sobie, jak zachowują się sprinterzy tuż przed startem na 100 metrów, co do siebie mówią i jaką aurę pewności siebie roztaczają, zrozumiecie, jaki proces właśnie przechodzą. Większość z nas ma w sobie wszystko, co potrzeba do odniesienia sukcesu. Jednak to od naszego wewnętrznego głosu zależy, co będziemy w stanie zrobić i jak jakościowe będzie nasze życie. Opowiadanie o zwycięstwie na 1000 metrów w sposób niezwykle pozytywny i jako coś oczywistego zupełnie zmieniło życie Dana Jansena.
Strategia 3
Nasze społeczeństwo stało się bardzo niecierpliwe w dochodzeniu do celu. Brak konsekwencji w działaniu i szybko kończąca się motywacja to cechy opisujące większość z nas. Zapominamy jednak, że sama droga do celu może być przyjemnością i tym, co naprawdę się liczy. To jak przejażdżka Ferrari - nie chcemy, by się skończyła. Chcemy prowadzić to auto jak najdłużej. Jansen skupił się na czerpaniu przyjemności z samego jeżdżenia na łyżwach - sporcie, który kochał od dziecka. Mógł przez to cieszyć się każdym treningiem i codziennie tworzyć lepszą wersję siebie. Sam robię podobnie, kiedy uczę się języków i biegam półmaratony. Sama chwile i bycie w procesie jest przyjemnością. Niekoniecznie sam cel.
Kiedy w życiu nic nam nie wychodzi, warto sięgnąć po jedną z wyżej przedstawionych strategii. A najlepiej po wszystkie na raz. Przestać myśleć o celu końcowym, próbując za wszelką cenę go zrealizować, a zamiast tego skupić się na samym wzroście. Zacząć w głowie układać pozytywny obraz nas samych, jako predysponowanych do osiągnięcia określonych celów, a jeśli trzeba, stale powtarzać to, w co chcemy uwierzyć. I to co najważniejsze - zacząć cieszyć się samym procesem. Niezależnie czy jest to nauka języka obcego, studia psychologiczne, nauka programowania czy bieganie - niech droga będzie przyjemnością, czymś ciekawym i odkrywczym.
Świetnie ujął to w swojej książce Steven Bartlett - jeden z moich osobistych guru od inwestycji, a zarazem twórca najczęściej słuchanego podcastu w Europie: "Przestań mówić sobie, że się nie nadajesz, nie jesteś dostatecznie dobry czy czegoś warty. Rozwój dzieje się wtedy, kiedy zaczynasz robić rzeczy, do których nie masz kwalifikacji". Może właśnie to w połączeniu z trzema omówionymi wyżej strategiami jest najlepszym sposobem na dni, kiedy nic nam nie wychodzi.
JĘZYKI OBCE
😨 Strach przed mówieniem
Strach przed mówieniem dotyczy niemal wszystkich: sportowców, ludzi biznesu, tych na wysokich stanowiskach oraz osoby, które czują, że ich język obcy z czasem nieco „zardzewiał”.
Co w takim przypadku najlepiej zrobić?
👉🏻 wrócić do starych wyrażeń i stworzyć trochę nowych
👉🏻 codziennie pracować nad reakcjami i sytuacjami
👉🏻 założyć konto na Threads i pisać w j. obcym
👉🏻 słuchać podcastów w drodze do pracy
👉🏻 oglądać YouTube w języku obcym
👉🏻 czytać posty innych i uczyć się
👉🏻 ustalić termin kolejnej próby
Każdy z tych pomysłów jest formą budowania umiejętności mówienia w języku obcym. Nic nie dzieje się z dnia na dzień, ale z drugiej strony, każdy jeden dzień może być dużym krokiem naprzód. Nigdy nie będziecie w 100% gotowi. Ale możecie być, jak jak to mówię - good enough. We wszystkich sytuacjach, w których się znajdziecie. W komunikacji z dziennikarzami i trenerami (sportowcy), w negocjacjach i na spotkaniach (ludzie biznesu), a także we wszelkich codziennych tematach (my wszyscy).
Jeśli dziś czujecie strach - wróćcie do powyższej listy i działajcie. Nie od jutra. Od dzisiaj. I bądźcie sobie za kilka tygodni wdzięczni, że zaczęliście właśnie dziś.
📚 Czytanie książek w języku ojczystym jest łatwe. Ale łatwiej niekoniecznie oznacza lepiej.
W zeszłym roku 25% książek, które przeczytałem były po angielsku.
Nie zawsze było łatwo. To wymaga zdecydowanie więcej czasu i nigdy w 100% nie zrozumiesz tekstu.
Ale są inne ważne kwestie, które przeważają...
↳ masz okazję czytać treści w oryginale
↳ otaczasz się językiem w interesującym cię obszarze
↳ masz dostęp do tytułów, których nie ma po polsku
Weźmy dla przykładu takie książki jak:
⭐️ The Diary of a CEO - Steven Bartlett,
⭐️ Feel-good productivity - Ali Abdaal
⭐️ Same as ever - Morgan Housel
⭐️ Why Has Nobody Told Me This Before? - Julie Smith
Każda z tych książek została sprzedana w setkach tysięcy egzemplarzy i napisana przez prawdziwych guru w swoich dziedzinach. Aż szkoda by było nie mieć możliwości przeczytania ich najnowszych dzieł. Jednak do dzisiaj żadna z powyższych nie została wydana po polsku.
Gdyby mój angielski był dziś na niewystarczającym poziomie, a chciałbym w 2024 zacząć czytać książki w tym języku, zrobiłbym następującą rzecz:
1. Zacząłbym od naprawdę genialnej książki. Genialnej dla mnie. Którą koniecznie chcę przeczytać.
2. Nie spinałbym się co do tempa ani czasu na jej przeczytanie. Postawiłbym na 'tzw' studiowanie.
3. Umówiłbym się ze sobą, że czytam po jednym akapicie dziennie.
4.Podczas czytania tworzyłbym fiszki z najlepszymi wyrażeniami i każdego dnia poszerzał słownictwo.
I najważniejsze:
Large projects require small daily steps - duże projekty wymagają małych codziennych kroków.
I choć może się wydawać to trudniejsze, może wymagać znacznie więcej czasu, to jednak oprócz samej okazji do przeczytania wspaniałej książki, uczymy się języka obcego, poszerzamy horyzonty i otwieramy na nowe myślenie.
Jestem ciekawy, jak z tym jest u Was?
🗣️ Praktyka, to najlepszy nauczyciel. Szczególnie, kiedy szukasz pracy.
A nawet jeśli nie, to zawsze można przy okazji poszerzyć własne słownictwo oraz potencjalnie przygotować się do rozmowy o pracy. Szczególnie jeśli jesteście szefami albo dyrektorami HR.
Na LinkedIn trafiłem na ogłoszenie. I choć sam nie szukam nowego zajęcia, uważam, że z takiego posta wiele można się nauczyć. A nawet przećwiczyć mówienie o każdym z tych punktów, zadawanie pytań i rozwijanie podanych informacji.
😔 Kiedy miałem 11 lat, doznałem swojej największej w życiu porażki językowej.
W tamtym czasie, a było to na początku lat 90-tych XX wieku mój tata zaproponował mi wyjazd do Niemiec. Chciał od pewnego Niemca kupić przyczepę kempingową, a że sam zacząłem uczyć się niedawno w szkole języka niemieckiego, pomyślał, że idealnie byłoby, gdybym przy okazji na żywo liznął pierwszych doświadczeń związanych z mówieniem w języku niemieckim.
Pokierowany ambicją postanowiłem, że w miesiąc (bo tyle zostało do wyjazdu) nauczę się dokładnie 1000 słówek! Plan był taki, że opanuję je na tyle dobrze, że będę mógł śmiało porozumiewać się w języku niemieckim, a do domu wrócę niemal jak bohater.
Niestety.
Mój tata zdążył się oczywiście pochwalić przed ludźmi moją znajomością języka, jednak kiedy przyszło co do czego, nie potrafiłem ani nic powiedzieć ani nawet zrozumieć, co ludzie do mnie mówią. Okazało się, że choć znałem na wyrywki te wszystkie słowa, nie byłem w stanie sklecić z nich żadnego zdania. To była kompletna porażka, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że języki obce nie są dla mnie, a ja nie mam do nich talentu. Na wiele długich lat.
Przewińmy historię do przodu o jakieś 30 lat.
Dziś mówię w 7 językach obcych, o których zresztą napisałem dwie książki, a na co dzień pomagam najlepszym na świecie opanować język obcy w kilka tygodni. Co się zatem zmieniło przez te trzy dekady, a co możecie wyciągnąć dla siebie?
❌ przenigdy nie uczcie się pojedynczych słówek
✅ zamiast tego uczcie się od razu gotowych fraz
❌ nigdy nie uczcie się przypadkowych wyrazów
✅ uczcie się tylko tego, co przyda się wam w komunikacji
❌ nie ma czegoś takiego jak talent do języków
✅ jest zła strategia (jak wtedy u mnie) i brak efektów
Te muszą pojawić się natychmiast, by móc w siebie uwierzyć i koniecznie realizować nasze indywidualne potrzeby. Wtedy wszystko idzie jak z płatka.
Macie u siebie podobne historie lub porażki związane z nauką języków?
🟣 Nowość w LingoDay - wsparcie sztucznej inteligencji oraz nowa strona
Od teraz sztuczna inteligencja (AI) wspiera użytkowników aplikacji LingoDay 🟣 w nauce języków.
Na razie tylko angielskiego, ale to tylko wstęp do czegoś większego. Asystent Nauki Języków precyzyjnie powie Wam, co robić i z czego korzystać. Sam proponuje kolejne kroki bazując dokładnie na tym, co Was interesuje, a sztuczna inteligencja czuwa nad tym, by wszystko było dobrane zgodnie z zainteresowaniami i celami każdego z użytkowników z osobna.
Ponadto właśnie uruchomiliśmy nową stronę internetową LingoDay, by jeszcze lepiej przedstawić wszystkie funkcje aplikacji,. Te pozwolą jeszcze przyjemniej uczyć się języków obcych każdego dnia.
Zatem - od teraz macie zarówno część “fiszkową” (włączając w to rozszerzenie przeglądarki do szybkiego czytania artykułów w internecie) oraz smart-asystenta, który pomoże Wam się uczyć języka dzień po dniu.
PRODUKTYWNOŚĆ OSOBISTA
📌 Równo 18 dni. Tyle mamy za sobą w 2024 roku. Uwierzycie?
Cztery dni temu pewien znany inwestor napisał:
”What concrete actions have you taken so far to accomplish your goals and objectives for 2024? If your answer is "none" you should be worried.”
Dla tych, którzy nie znają angielskiego dostatecznie dobrze, pozwolę sobie przetłumaczyć: “Jakie dokładnie działania podjąłeś do tej pory, by osiągąć swoje cele i zadania na 2024? Jeśli odpowiedź brzmi “żadne” powinieneś się martwić.”
Chodziło o pierwsze dwa tygodnie nowego roku, kiedy to zwykle mamy najwięcej motywacji i chęci do realizowania naszych celów. Problem w tym, że większość z nas, mówiąc kolokwialnie, tylko gada. Dużo obiecuje, sobie i innym, a kiedy trzeba, niewiele robi. Albo nie robi nic.
Często działania zaczynamy dopiero wtedy (jak studenci), kiedy naprawdę jest już późno. I kiedy nie chcemy, by ktoś pomyślał, że nie daliśmy rady lub ponieśliśmy porażkę. Świetnie ujął to na rysunku Janis Ozolins:
Zwykle w takim przypadku robimy coś tylko po to, by było zrobione. Na pewno nie po to, by było dobrze zrobione.
Jeśli też Was to wkurza, niezależnie od tego, czy chodzi o naukę języków, chęć czytania większej ilości książek czy produktywność w biznesie i pracy - spróbujcie wykorzystać do tego celu kalendarz. Zapisując codziennie w nim konkretne działania lub stawiając kropki 🟢🟡🔴. Pisałem o nich dokładnie tydzień temu.
Nie zapomnijcie opisać poziomów, a potem pilnować, by każdy dzień był w jakiś sposób oznaczony. Na szczęście przed nami jeszcze 50 tygodni tego roku, więc pola do poprawy jest dużo. Powodzenia.
📕 Polecenie książki, przy której uśmiałem się jak przy żadnej innej
“Goniąc czarne jednorożce” Marka Zmysłowskiego to książka, którą nie tylko czyta się jak dobry kryminał, ale jednocześnie, przy której uśmiałem się jak przy żadnej innej.
Marka Zmysłowskiego właśnie uczę języka hiszpańskiego w Programie Premium, a o nim samym napisałem nieco dwa tygodnie temu w newsletterze. Jego książka stała się bestsellerem nie bez przyczyny.
To wspaniała opowieść nie tylko o tym, jak “zakompleksiony grubasek” (cytat) z Koszalina stał się prężnie funkcjonującym twórcą start-upów w Afryce, ale przede wszystkim o tym, jak wyglądało budowanie firm nazywanych “Amazonem Afryki” w bądź co bądź na trudnych rynkach czarnego lądu. To historia pełna zakrętów, ale też z wątkiem, w którym główną rolę gra Interpol i skorumpowani nigeryjscy urzędnicy.
To, co szczególnie doceniam w tej książce to język. Niesamowite teksty, które sprawiały, że śmiałem się do rozpuku (wiedzieliście, że tak się to mówi i pisze?!), tylko dodawały tej książce smaczku i realizmu.
Jeśli szukacie czegoś lekkiego, z dobrą akcją i biznesem jako tematami przewodnimi, ta książka bardzo się Wam spodoba.
🎙️ Podcast - każdy powinien mieć swoją własną strategię nauki języka
Jak to ogarnąć i na co zwrócić uwagę - o tym opowiedziałem w ostatnim odcinku podcastu “Poniedziałek Rano”.
Mam nadzieję, że dziś znów było ciekawie. Dajcie znać w komentarzu, co tym razem najbardziej was zaciekawiło.
Wir sehen uns nächste Woche! 🇩🇪 Take care 🇬🇧 y hasta luego! 🇪🇸
Piotr