New: 🍿 #41: Cholera! Nie wiem, co robić!
Kiedy porażka może być najlepszym, co nas może nas spotkać...
To uczycie mija i nie mija. Niezmiennie od przynajmniej 20 lat.
Kiedy kończyłem podstawówkę, szybko wybrałem najlepsze liceum, lecz nie miałem pojęcia, do jakiej klasy pójść? W tamtym czasie do dyspozycji miałem profil biologiczno-chemiczny, matematyczno-fizyczny, ogólny, humanistyczny… i może jeszcze dwa kolejne. Zadałem sobie wtedy dwa proste pytania: “Czego naprawdę chcę?” i “Co właściwie mnie interesuje?” Nie miałem gotowej odpowiedzi. Nie wiedziałem, co robić. Dokąd dalej pójść.
A ponieważ w podstawówce miałem lekcje niemieckiego, na których, co się później okazało, niczego się nie nauczyłem, postanowiłem wybrać klasę ogólną z rozszerzonym właśnie językiem niemieckim. Zawsze to jakieś urozmaicenie. Bo czym właściwie jest klasa ogólna? Taka trochę nijaka. Ale już z sześcioma lekcjami niemieckiego w tygodniu to już jakiś konkret. “Przynajmniej się języka nauczę” - pomyślałem. Tak też zrobiłem. Choć był to raczej wybór na chybił-trafił niż jakaś konkretna potrzeba.
Kończąc liceum znów nie miałem pojęcia co robić. Miałem za sobą kolejne cztery lata edukacji, dość spory postęp w nauce języka niemieckiego i niemal zerowe umiejętności w angielskim. Pewnego dnia, myśląc o swojej przyszłości wpadłem na pomysł, by studiować prawo na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Lubiłem historię, można powiedzieć, że radziłem sobie nieźle po niemiecku (poza dużą ilością lekcji niemieckiego w tygodniu, brałem również udział w 3 wymianach uczniowskich), więc wybór wydawał się oczywisty. Trzeba było jedynie zdać egzaminy wstępne i to z dwóch przedmiotów, w których czułem się najlepiej, wspomnianych wyżej - historii i niemieckiego.
Ku mojej rozpaczy niestety nie zdałem tego drugiego! Ja, gość, który tyle czasu poświęcił na naukę języka i który zdał z niego maturę na piątkę. Jak to się w ogóle mogło stać?
Znów nie wiedziałem, co robić. To był mój jeden, jedyny plan. Nie było opcji B.
Aby zapewnić sobie kolejną szansę i jednak dostać się na wymarzone studia, postanowiłem, że pójdę na germanistykę, nauczę się tego cholernego niemieckiego i za rok spróbuję jeszcze raz.
Rok później zdałem niemiecki, ale… no właśnie… historii nie. Todalna załamka.
Dwie próby i obie nieudane. “No nieudacznik jakich mało!” - pomyślałem. Byłem załamany. Znów nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
Zostałem więc na tej germanistyce i ostatecznie po pięciu latach ją skończyłem. Dzisiaj śmieję się, że przez przypadek. Bo właściwie wcale nie miałem zamiaru jej studiować. Trafiłem na nią tylko po to, by móc zdać egzamin z niemieckiego, a nie po to, by stać się germanistą.
Śmieszne jest to, że kończąc ją - znów nie wiedziałem, co robić. Miałem jeden fach w ręku (a właściwie w gębie), ale za żadne skarby nie chciałem uczyć w szkole.
Wtedy po raz pierwszy uśmiechnęło się do mnie szczęście. Odpowiedziałem na ogłoszenia o pracę, gdzie potrzebna była biegła znajomość języka niemieckiego, a chwilę potem wygrałem dwie rekrutacje. Dostałem pracę w dwóch firmach niemal w tym samym czasie. Tak trafiłem do przemysłu :)
Życie jest niesamowite, kiedy pomyślimy sobie, jak zmieniają się ludzkie losy. Humanista z językiem niemieckim w firmie produkującej maszyny przemysłowe. O mein Gott!, jakby powiedzieli moi niemieccy koledzy.
Mniej więcej rok po rozpoczęciu pracy nasz niemiecki oddział w Zwickau usamodzielnił się (byłem łącznikiem pomiędzy naszą polską spółką, a właśnie nim), a ja dostałem nowe zadanie: “Szukaj przedstawicieli i partnerów dla naszej firmy, w całej Europie i poza nią, wyłączając kraje rosyjskojęzyczne”. Tam aktywny był mój kolega Tadeusz.
Tak zaczęła się moja przygoda z eksportem, która trwała przeszło 15 lat. W międzyczasie trafiłem do kolejnej firmy, a potem następnej, nauczyłem się w końcu mówić po angielsku, a potem, już jako dyrektor na Europę Środkowo-Wschodnią po rosyjsku, chorwacku i w kilku kolejnych językach. Dobrze zarabiałem, miałem dobre narzędzia pracy, a ze względu na skuteczność działania i świetne wyniki sprzedażowe, byłem szanowany i doceniany. Wreszcie znalazłem swoje miejsce.
Obok tego wszystkiego zbudowałem coś, co w przyszłości okazało się być bardzo ważne. Zacząłem pisać bloga, by móc odpowiedzieć na często pojawiające się pytania o języki obce, stworzyłem Program Premium, napisałem książkę, potem drugą i powstał podcast “Poniedziałek Rano”. Języki obce znów się przydały, choć tym razem w innej formie.
Powstała też aplikacja LingoDay, a obecnie, oprócz tego wszystkiego budujemy firmę o zasięgu globalnym, która ma pomagać innym firmom wchodzić na rynki zagraniczne, gdzie tworzyć będą swoją kolejną silną nogę biznesową i gdzie będą odnosić swoje międzynarodowe sukcesy. I znów języki obce będą jedną z najważniejszych kompetencji.
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
W życiu nigdy nic nie wiadomo. Często mamy plany, które okazują się niemożliwe do realizacji lub kiedy na drodze do ich realizacji pojawia się poważna przeszkoda. Jak w przypadku moim studiów we Frankfurcie.
Czasem niechciane zdarzenie lub miejsce generują nowe możliwości, o których wcześniej nie myśleliśmy. Zupełnie nie chciałem studiować germanistyki, a potem okazało się, że dzięki językowi niemieckiemu trafiłem do biznesu i szybko w tym biznesie się odnalazłem.
To spowodowało lawinę dalszych wydarzeń - kolejne języki, kolejne możliwości i zupełnie inne perspektywy.
I chociaż wielokrotnie na tej drodze nie wiedziałem, co robić, walczyłem dalej. Dlatego jeśli i wy macie dzisiaj podobne dylematy lub zawód spowodowany pewnymi niepowodzeniami, popatrzcie na to jak na szansę. Być może właśnie to wydarzenie otwiera przed wami coś nowego. Miałem być prawnikiem, a zostałem szefem sprzedaży w 21 krajach i poliglotą z wieloma sukcesami. Czy zamieniłbym się dzisiaj na tamtą (planowaną) przyszłość - zdecydowanie NIE! Wtedy wydawała mi się jedyna. I kiedy się to nie udało, byłem załamany. Nie wiedziałem, co robić. Życie jednak pokazało, że mogą być inne alternatywy, nawet lepsze, niż to, co sobie zaplanowaliśmy.
Więx keep going! Nie poddawajcie się w chwili zwątpienia. Róbcie swoje, szukajcie innych dróg i nie przejmujcie się porażkami. Być może to najlepsze, co może was spotkać.
⏳ Od poniedziałku. Albo nie…. od nowego roku!
Jeśli się wam wydaje, że macie dużo czasu, to muszę was rozczarować. Są dwie kwestie, które musimy wszyscy wziąć pod uwagę w obszarze odkładania na później. Niezależnie od tego, czy jest to sport, języki obce czy po prostu spełnianie marzeń.
Pierwsza to NIEPOWTARZALNOŚĆ sytuacji. To, że dzisiaj jest okazja do zrobienia czegoś (a jej nie wykorzystujemy), to nie znaczy, że jutro znów będzie. Zwykle nie będzie. Zmieniają się okoliczności, ludzie odchodzą, na rynku zmienia się koniunktura. Nic nie jest będzie jutro takie, jakie jest dzisiaj.
Druga to UPŁYWAJĄCY CZAS. Wszystkim nam się wydaje, że mamy go w bród. Niestety. Większości z nas przecieka przez palce, a i często (wiem, że brzmi to brutalnie), nasze życie lub możliwości kończą się szybciej niż się spodziewaliśmy. Dlatego od jakiegoś czasu staramy się w naszej rodzinie żyć pełnią życia. Nie odkładać marzeń. Spełniać te, które możemy. Na które nas stać. Bo jutro może nas nie być. Po prostu.
Jeden z najchętniej oglądanych mówców TED - Tim Urban, zamieścił na swoim blogu świetną grafikę, która może być dla nas doskonałym ćwiczeniem, dzięki któremu zorientujemy się, ile tak naprawdę marnujemy czasu, a ile nam go zostało, pod warunkiem, że dożyjemy 90-tki. Każda z kratek symbolizuje jeden tydzień życia. Jeśli się dobrze przyjrzycie tej tabeli, zorientujecie się (w zależności od wieku), na jakim etapie jesteście i że wcale tak dużo nam nie zostało. To z jednej strony jest brutalne i smutne, z drugiej (moim zdaniem) motywuje do tego, by nie odkładać życia na później. Nie mówić sobie, że może kiedyś. Bo kiedyś oznacza kilka kratek mniej. Tym bardziej, że nikt z nas nie wie, ile faktycznie mu zostało.
Jak już coś mamy robić - zróbmy to teraz. Nie od poniedziałku. Nie od nowego roku. Dzisiaj!
Ile kratek musielibyście zamalować, by określić swoje życie? To bardzo obrazowe i zdecydowanie przemawiające do wyobraźni. Przynajmniej dla mnie.
🚀 Nauka języka dla przyszłości
To krótka opowieść o trzech paniach.
Jedna z nich jest żołnierzem zawodowym, robiąca właśnie aplikację radcowską i chcąca w ramach rozwoju zawodowego praktykować na Wydziale Prawa Międzynarodowego w jednej z instytucji wojskowych. Angielski w jej przypadku to must have. We wtorek rozpoczęła swój własny Program Premium, w którym w ciągu kilku tygodni chcemy doprowadzić do poziomu swobodnej komunikacji. Tak, by nie tylko mogła jak najwięcej się nauczyć podczas zbliżającego się szkolenia, ale przede wszystkim, aby wreszcie pozbyć się bariery językowej, która mogłaby ją blokować na dalszym etapie kariery. Mamy tylko 3 tygodnie, by jej pomóc.
Dwie kolejne panie to wspólniczki. Ich spółka pozyskała właśnie zagranicznego inwestora, więc są zmuszone regularnie komunikować swoje działania, a także brać udział w niezliczonej ilości spotkań, gdzie rozmawiają o biznesie, o zagrożeniach, o szansach, o zespołach, KPI’ach, celach, problemach i setce innych tematów. Są świadome, że bez dobrego języka angielskiego ograniczałyby jedynie możliwości swobodnego kontaktu, a to zdecydowanie obniżyłoby szanse dla ich biznesu. Czyli, choć są dobre w tym, co robią, zmarnowałyby potencjał całej firmy i okazję do jej silnego wzrostu. Ponieważ każda z nich jest inna, ma inne cele i doświadczenia, każda idzie w Programie Premium osobną ścieżką, realizując swoje własne potrzeby. Deadline to połowa listopada.
To, co często powtarzam na scenie, kiedy przychodzi mi stanąć jako mówca przed ludźmi biznesu, to to, że można być specjalistą w swoim fachu, można być genialnym przedsiębiorcą, mistrzem w swojej dziedzinie, ale w dzisiejszym zglobalizowanym świecie i tak w pewnym momencie zatrzyma nas bariera językowa. Niewidzialna granica, która albo ograniczy mentalnie nas (nie znajdziemy w sobie wystarczającej odwagi do działania) albo odrzuci od nas innych (zabraknie możliwości komunikacji z nami). A wtedy po prostu tracimy szanse. Skorzysta ktoś inny. Tylko z powodu języka. Brutalne, ale prawdziwe. Pomyślcie o tym zawczasu.
🏆 Nauka j. obcego: Naucz się gratulować innym dzięki social mediom
To proste. Szukacie fajnego posta, kogoś, kto na pewno napisze to dobrze i robicie z tego wzór. Dlatego dzisiaj mam dla was fajne zadanie, dzięki któremu nauczycie się gratulować innym z powodu ich sukcesu sportowego, narodzin dziecka, otwarcia nowej firmy i wielu innych spraw.
Bierzcie przykład z tego, co poniżej, pomyślcie, komu można by było czegoś pogratulować i sami spróbujcie to napisać w języku obcym. Powodzenia!
📚 Książka i życiorys z językami obcymi w tle
Będziecie zaskoczeni tym, co wam powiem, ale poniższa książka to nie tylko inspirująca historia z wieloma wątkami, o których zupełnie nie miałem pojęcia, ale również dowód na to, jak bardzo języki obce są istotne w życiu polityka, studenta, wykładowcy i doradcy biznesowego.
Jej krótką recenzję znajdziecie tutaj. Serdecznie polecam. To była wspaniała lektura.
😳 Historie, w które warto uwierzyć...
O moją, po oglądnięciu mojego wystąpienia na TEDxSGH zapytała mnie Kira Sukhoboichenko - Założycielka oraz koordynatorka w Międzynarodowy Ruch Latających Plecaczków / Flying Bag i natychmiast zaprosiła do wygłoszenia prelekcji podczas najbliższej konferencji z okazji 6. Międzynarodowego Dnia Plecaka.
Dlaczego właśnie mnie?
Jestem kimś, kto kiedyś wierzył, że nie ma talentu do języków. Komu w tym temacie zupełnie nie szło i właściwie nie wiedział, co zrobić ze swoim życiem.
Jednak w wieku 27 lat zostałem dyrektorem na Europę Środkowo-Wschodnią, a w ciągu kilku kolejnych lat nauczyłem się 7 języków obcych, wykorzystałem je z sukcesem w biznesie, napisałem o tym dwie książki i zacząłem pomagać innym nauczyć się języka "na już". W ten sposób trafił do mnie m.in. Robert Lewandowski, a także wielu znamienitych przedsiębiorców i prezesów znanych oraz mniej znanych firm. Zmiana była kolosalna.
Już jutro, w Warszawie, chcę opowiedzieć o tym, w jaki sposób języki obce zmieniają biznes, jak wpływają na nas samych oraz jak dzięki nim możemy spełniać nasze marzenia. Choć często zupełnie w siebie nie wierzymy.
W imieniu organizatora i własnym serdecznie zapraszam do rejestracji na to wydarzenie. Link tutaj. Pamiętajcie jednak - to już jutro!
🤯 Jak podejmować mądre decyzje? - 10 sposobów na trudne sprawy
Postanowiłem zebrać najlepsze pomysły i nagrać dla Was nowy odcinek podcastu “Poniedziałek Rano”, w którym przedstawię 10 najlepszych sposobów analizowania trudnych decyzji. Mam nadzieję, że wam pomogą w waszym życiu osobistym oraz zawodowym.
A już w najbliższy poniedziałek coś o językach obcych “na ostatnią chwilę”. Zostawię was z tą tajemniczą zapowiedzią na te 3 dni! 🤗
🚑 Językowe pogotowie ratunkowe w 8 dni
W najbliższy poniedziałek w podcaście “Poniedziałek Rano” usłyszycie niezwykłą historię wsparcia kogoś, kto w ciągu zaledwie 8 dni musiał przygotować się do ważnej rozmowy w języku angielskim. Pytanie brzmiało: co możemy w tak krótkim czasie zrobić?
Spoiler: wczoraj minął ten termin i osoba ta zadzwoniła do mnie z dobrą wiadomością. Osiągnęła swój cel, a moja pomoc okazała się niezwykle cenna.
Zapraszam do podcastu w poniedziałek od 6:00 rano!
💡 Fajny cytat: Just take the first step
“Nie musisz widzieć wszystkich schodów. Po prostu zrób pierwszy krok.”
No i dotarliśmy do końca. Mam nadzieję, że było ciekawie i że kilka wątków zostawisz dla siebie. Chociażby coś w kwestii nauki języków obcych.
Do zobaczenia za tydzień w piątek. Cześć!
Piotr